Niektóre dawne polskie tradycje wielkanocne mogą Wam się wydać co najmniej dziwne. Część z nich nazwalibyśmy marnotrawstwem, inne brutalnością. Co ciekawe bywają one jeszcze gdzieniegdzie kultywowane. Oto najciekawsze i najdziwniejsze polskie tradycje wielkanocne.
Pogrzeb żuru
Wielkanoc kończy okres Wielkiego Postu, a ten jak wiadomo wymaga od wiernych wstrzemięźliwości w spożywaniu pokarmów, zwłaszcza potraw mięsnych. Poszcząc często chowano naczynia, w których tradycyjnie przygotowywało się mięso. Jedzono zaś tylko potrawy postne, niekiedy w kółko te same.
Jedną z potraw postnych w dawnej Polsce był żur, chudy i bez kiełbasy, o kwaśnym posmaku. Ta licha niekiedy zupa mogła się naprawdę przejeść przez cały okres Wielkiego Postu. Nic więc dziwnego, że gdy nadchodziła Wielkanoc z uciechą żegnano się z żurem. Pogrzeb żuru to nic innego jak żegnanie się z zupą, której każdy miał już dosyć. Na niektórych wsiach było to obnoszenie gara z zupą po całej okolicy przez wybranego do tego celu mężczyznę i uderzanie przez mieszkańców kijami w gliniane naczynie z żurem, aż pękło. W innych regionach Polski było to wylewanie dużych ilości postnej zupy lub wręcz wyrzucanie jej pełnych garnców, do których dorzucano też m.in. błoto. Dziś się już tej tradycji tak chętnie nie kultywuje. No i to także marnotrawstwo jedzenia.
Wieszanie śledzia
Zwane też pogrzebem śledzia wieszanie śledzia to tradycja o podobnym znaczeniu co pogrzeb żuru. Śledź także był potrawą postną, tak jak zresztą każda ryba. Śledzie były powszechne i tanie, a przez to w Wielkim Poście przejadały się równie łatwo co żur. Biedne ryby, a właściwie ich truchła, były wieszane na drzewach. Skazywano je na bycie pożartym przez ptaki, co poszczący obserwowali z mściwą satysfakcją.
Wieszanie Judasza
Gdy nadeszła Wielkanoc, w Polsce wieszano nie tylko śledzie, ale także symbolicznie urządzano pogrzeb Judaszowi: zdrajcy Jezusa w Nowym Testamencie. To ta biblijna postać pośrednio przyczyniła się do tego, że Chrystusa z Nazaretu ukrzyżowano, gdyż to właśnie Iskariota zdradzieckim pocałunkiem wskazał namiestnikom cezara swojego Nauczyciela.
Kukły Judasza wieszano na drzewach, a w kieszenie wsadzano symboliczne 30 srebrników. Następnie nad szmacianą lalką po prostu się pastwiono. Rzucano weń kamieniami, biczowano, zrzucano z mostu do rzeki, czy też podpalano. Tradycja w wielu regionach Polski uchodzi dziś za zbyt brutalną, choćby do pokazywania dzieciom.
Świnka w koszyku
Łódź nie tylko jest w centrum Polski, ale także na styku kultur i religii. Mają tam swoje przedstawicielstwa nie tylko kościół katolicki, ale również prawosławny, protestancki oraz wyznanie mojżeszowe. Chrześcijanie z województwa łódzkiego bardzo pragnęli się z okazji świąt Wielkiej Nocy odróżnić od pozostałych religii, dlatego dawniej na stołach stawiano kawał świńskiego udźca czy wieprzowej szynki w koszyku. Jest to bowiem mięso, którego nie spożywa społeczność żydowska. Przy okazji cieszono się w ten sposób, że w końcu można zjeść soczysty kawałek mięsa po okresie postu.
Kaczanie jaj
Kaczanie jaj to inaczej toczenie ich. Tradycja ta pochodzi z Wileńszczyzny, ale była kultywowana także w innych rejonach Polski. Wystarczył kawałek deski, którą ustawiano pochyło, a następnie puszczano po niej jajka. Każde z nich przypisane było do innego domownika. Pisanki toczyły się i stukały o siebie, a większość rozbijała się. Wygrywał ten, którego jajko miało najsilniejszą skorupkę. Odmianą tego zwyczaju jest stukanie się ugotowanymi jajkami przy wielkanocnym stole, które jest dużo powszechniejszą tradycją, kultywowaną także dziś w wielu polskich domach.
Śmigus bez dyngusa
Na Kaszubach świętowano zaś śmigus dyngus, tylko że bez dyngusa. Innymi słowy smagano dziewki pragnące wyjść za mąż, a ta która mocniej dostała witkami, miała się spodziewać rychłego pojawienia się na ślubnym kobiercu. Tradycyjnie w Poniedziałek Wielkanocny na terenie większości Polski jedynie oblewamy się wodą, czyli obchodzimy dyngusa. Natomiast Kaszubi czasami i współcześnie dość solidnie się biczują. Co ciekawe ciężko o miejsce w Polsce, w którym jest i śmigus, i dyngus.
Czerwony barszcz
Oto kolejny dowód na to, że mieszkańcy woj. łódzkiego pragnęli się wyróżniać. W tej części Polski dla podkreślenia swojej chrześcijańskiej odmienności kulturowej i religijnej, na wielkanocnym stole podawano barszcz. Jednak nie był to barszcz biały (z jajkiem i białą kiełbasą, jak w wielu polskich domach), a czerwony. Tradycyjnie kojarzymy go ze świętami Bożego Narodzenia, ale akurat w Łodzi dawniej była to potrawa goszcząca na stołach w oba wspomniane święta.